Poniżej coś co powinniście potraktować z przymrużeniem oka
. Tak Moniko w drugim śnie mowa o Tobie.
Noce, te straszne ponure noce a w nich te sny... bardziej ponure i straszniejsze. Od momentu, snu w którym miałam szukać znaków. Przyśniły mi się jeszcze dwa. W pierwszym z nich miałam za zadanie szukać artefaktów w postaci wisiorów. Każdy artefakt miał przedstawia konkretnego boga, symbol, który miał mi pomóc w ocaleniu świata. Pierwszy z przedmiotów znalazłam w pokoju, w którym skończyłam sen ostatni. Był to wisior o ile dobrze pamiętam boga Światła. Oczywiście w między czasie natrafiałam na same przeszkody
na przykład na ganiające za mną pomioty szatana w postaciach wszelakich ( ja nie odpowiadam za moje sny
Nie moja wina,że mam chory umysł). Ostatni z artefaktów po przedarciu się przez las z kompanami znalazłam w małej wiosce i tak się sen rozmył.
Drugi zaczął się już nie pamiętam czym dokładnie ale jakąś wielką imprezą noworoczną chyba, tudzież urodzinową. Poznałam na niej Roberta i Alberta-braci. Odniosłam wrażenie, że właśnie ta dwójka jest bardzo ważna dla mnie. I, że muszę się ich trzymać. Niestety Albert gdzieś znikł, Robert zachęcił mnie abyśmy go znaleźli. Więc ja, mój kochany, moja koleżanka z roku jej chłopak i brat otóż tego chłopaka wyruszyliśmy na poszukiwania. Pamiętam tylko jakąś naradę i fakt, że trójka ostatnich się w dziwny sposób wykruszyła zachowywali się jakby się znarkotyzowali-głównym symptomem było dziwne hasanie po placu na jakiejś starówce. Alberta znalazłam. Gdy było już prawie za późno bo jak się okazało, znów ratowałam świat tym razem przed zagrożeniem atomowym i tak się składa, że w pobliskie centrum badań energetycznych (cokolwiek to było) uderzyła bomba atomowa a ja się chowałam przed falą uderzeniową. O dziwo nikt nie zginął. A Albert i Robert okazali się naszymi wybawcami.
No no ! Ale już nastolatką nie jestem
z dniem 14 listopada oficjalnie kończę z dzieciństwem i szaleństwem
. Dobranoc